Poczytałam troszkę o tym co piszą na ten temat w internecie i tak doszłam do wniosku, że to ciasto jest takie na wpół muffinkowe i na wpół babeczkowe, a zatem proponuję dowolność w nazewnictwie w tym przypadku jak komu wygodniej :-) Jedne i drugie w każdym razie mają taki sam kształt.
Dawno chodziło już za mną ciasto marchewkowe, ...może to i nie czas i pora, bo jakoś bardziej kojarzy mi się ze świętami, ale co tam ze smakami się nie dyskutuje.
A zatem co nam będzie potrzebne tym razem ?
Osobiście staram się unikac mąki pszennej, dlatego często zastępuję ją innymi, ale oczywiście nie musicie tego robić i możecie tylko i wyłącznie urzyć ulubionej przez was mąki.
Ilości na ok. 12 sztuk muffinek:
200g mąki kokosowej
100g mąki migdałowej
250g marchewki
80 ml oleju
100g masła
100g ksylitolu (zamiast cukru)
4 jajka (małe) - jak duże to 3
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka skórki pomarańczowej (Kotanyl)
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
Dodatkowo do ciasta dodałam jeszcze czekoladowe dropsiki do zapiekania i pokruszone orzechy włoskie. Możecie dodać co chcecie lub pozostawić ciasto bez niczego.
Dekoracja:
ok. 150 g czekolady pomarańczowej
łyżka masła
orzechy, owoce goji
Wykonanie:
Piekarnik nagrzewam do 180 stopni.
Zaczynam od masła. Rozpuszczam na patelni i klaruję. Jajka miksuję razem z cukrem i po chwili dolewam olej. Czekam aż masełko troszkę się przestudzi i też je dolewam do jajek.
Marchewkę ścieram na drobnej tarce.
W trzej misce łączę resztę suchych składników.
Jak mam już wszystko przygotowane, to zaczynam łączyć stopniowo na przemian, wpierw wsypując trochę mąki do jajek, mieszam, dodaję marchewkę i tak na przemian. Wszystko mieszam silikonową szpatułką. Jeżeli w trakcie dodawania uznacie że ciasto zaczyna robić się zbyt suche i zbite, to najlepiej już więcej nie dodawać tego co pozostało. Konsystencja jest wilgotna, delikatnie zbita, nie lejące się.
Ciasto nakładam do papilotek ręką nie ubijając go, tak by lekko wystawało ponad formę.
Piekę ok. 25 minut na środkowej półeczce w piekarniku. Przed wyjęciem sprawdzam oczywiście patyczkiem czy jest suchy.
Do dekoracji i podkręcenia jeszcze smaku wybrałam czekoladę pomarańczową. Aby po zastygnięciu na babeczce nie pękała dodałam do niej trochę masła,
Na przestygnięte babeczki czekoladę nanoszę łyżeczką, rozprowadzając ją po górze.
Na koniec dekoruję orzechami i goji.
Taaaa...daaaan.....smacznego :-)
Śliczne Ci wyszły!
OdpowiedzUsuńI masz rację - jak się ma na coś ochotę, to się to robi, nie zważając na porę roku :)
A z jakim smakiem się pałaszuje ;-) ...od wczoraj została już tylko jedna!
UsuńMuffinki lepiej brzmi :P
OdpowiedzUsuń